niedziela, 23 marca 2014

[11]Rzucając światło.


- Olivio, jesteś już gotowa? Zaraz wychodzimy - usłyszałam za drzwiami cichy głos mamy. Przełknęłam gulę, która tkwiła w gardle. Cały czas wracałam myślami do tego zdarzenia. Do śmierci Amy. Po policzku spłynęła mi łza. Nie mogłam uwierzyć, że jej już z nami nie ma. Łudziłam się, że to tylko zły sen. Że kiedy się obudzę zadzwoni Amelia i będzie chciała się spotkać. Popatrzyłam w lustro. Włosy miałam w lekkim nieładzie. Przeczesałam je palcami. Ubrana byłam tak jak wypada na pogrzeb. Na czarno. Ubrałam buty i wyszłam z pokoju. Wszyscy byli już przy samochodzie. Tylko mama czekała na mnie w holu. Próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi tylko grymas. Odpuściłam sobie i bez słowa wyszłam na zewnątrz. Uderzył mnie ostry powiew wiatru.
Dopiero po chwili zauważyłam, że pada. Jak gdyby przyroda opłakiwała śmierć Amy. Wsiadłam do samochodu. Tata odwrócił się i uśmiechnął do mnie chcąc dodać mi otuchy, ale moja twarz pozostała bez emocji.
                                         ***
                     Do kościoła dotarliśmy po kilkunastu minutach. Wysiadłam z samochodu. Stanęłam przed drzwiami bojąc się wejść. Bałam się zobaczyć moją przyjaciółkę na łożu śmierci. Ktoś dotknął mojego ramienia. To Colin. Chłopak Ameli. Spojrzałam mu w oczy. Dostrzegłam w nich ból, stratę, cierpienie. Dokładnie to samo co można było spostrzec w moich oczach. Tyle, że ja odczuwałam jeszcze palące poczucie winy. Obwiniałam się za jej śmierć. Amy zginęła przeze mnie. To moja wina! Nie mogę sobie pozwolić na łzy. Jeszcze nie teraz....
                    Złożyłam białe lilje w trumnie Ameli. Ubrana w białą suknię idealnie podkreślającą jej urodę wyglądała jak anioł. Na ustach miała delikatny uśmiech, który sprawił, że i ja uniosłam kąciki swoich ust. Usłyszałam głos pani Sulivan. Właśnie miała wygłosić przemowę. Zajęłam wolne miejsce i wsłuchałam się w jej słowa. Pod koniec swojej przemowy po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Poczułam ukłucie w sercu. Niewiele myśląc podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Stałyśmy tak przez chwilę. Nadeszła moja kolej na przemowę. Przełknęłam głośno ślinę i starałam się nie rozpłakać.
- Drodzy zebrani żałobnicy, rodzino oraz krewni - zaczęłam. - Zebraliśmy się tutaj aby pożegnać Amelię Sulivan, która zakończyła swą ziemską wędrówkę. Jej śmierć zszokowała nas wszystkich wzbudzając w naszych sercach nieopisany smutek i rozpacz.
Nie łatwo jest mi ją żegnać, ponieważ była moją najbliższą przyjaciółką, siostrą..- zawahałam się. - Przez ostatnie miesiące podziwiałam posiadaną przez nią wewnętrzną siłę i mądrość. Niesprawiedliwa śmierć spotkała ją stanowczo za wcześnie. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie i wiele radosnych chwil spędzonych razem. Zawsze była wrażliwą,pogodną,  godną zaufania osobą. Potrafiła mi pomóc w każdej sytuacji. Byłyśmy nierozłączne. Zawsze znajdowała dla mnie czas. Potrafiła wybaczyć nawet najgorszą krzywdę. Zawsze widywałam ją z uśmiechem na twarzy. Kochała malować. Miała naprawdę ogromny talent. Pozostawiła po sobie wiele wspaniałych obrazów, które będą przypominały nam o niej - uśmiechałam się przez łzy. - Jeśli zapytacie mnie jak ja będę ją wspominać i co myślę -odpowiem że brak mi słów aby wyrazić ból który towarzyszy myśli że nigdy więcej się nie spotkamy. Jej śmierć to bolesna lekcja dla nas wszystkich.
Ostatnie dni przyniosły nam wszystkim smutek, jednak szczególne kondolencje należą się rodzinie Ameli- zatrzymałam się na chwilę. - Szanowni Państwo Sulivan, chcielibyśmy zapewnić Was o wielkim współczuciu i prosić o przyjęcie wsparcia z naszej strony - przez zaszklone oczy nie widziałam już zupełnie nic. Nie mogłam powstrzymać potoku łez. Podeszła do mnie pani Sulivan i mocno mnie objęła.
- To..to było piękne - wyszlochała . Po chwili obie zaczęłyśmy płakać. Usłyszałam z tyłu głos jej męża. - Dziękuję wszystkim, którzy przybyli tu na dzisiejszą uroczystość....
                                                        ***
W drodze na cmentarz łzy spływały mi nadal. Szłam pod rękę z mamą Amy. Wspierałyśmy się nawzajem. Ksiądz wygłosił swą mowę. Nie mogłam się jednak na niej skupić. Cały czas myślałam o przeszłości. O naszej wielkiej przyjaźni. O tym jak bardzo ją kocham. O tym, że już jej nie zobaczę. Że opuściła mnie na zawsze....chciałam zrobić coś, co wyrazi moją głęboką tęsknotę. Poczułam silny powiew wiatru i wpadłam na pewien pomysł. Uniosłam delikatnie rękę tak by nikt tego nie widział. Po chwili poczułam znane mi motylki w brzuchu i mrowienie w dłoni. Spojrzałam na trumnę Amy. Wokół niej tańczyły na wietrze przeróżne, kolorowe kwiaty. Niemal zasłaniały ją samą. Poczułam się....zaspokojona. Usłyszałam cichy szept pani Sulivan.
- Magiczne...

                                                       ***
         Od pogrzebu minęło kilka dni. Zdążyłam się oswoić z myślą, że mojej najlepszej przyjaciółki nie ma. Wiedziałam, że nie chciałaby żebym rozpaczała całą wieczność. Spojrzałam na zegarek. Miałam 15 minut na spotkanie z Laurel. Po szybkim prysznicu ubrałam się w luźny strój. Miałyśmy pójść do parku porobić kilka fotek. Nie mogłam się doczekać.
                                                    ***
- Gotowa? - zauważyłam uśmiechającą się Laurel. Stała przy fontannie trzymając aparat w rękach.
- Gotowa - odparłam szczerze. Znalazłyśmy miejsce, w którym nie było ludzi. Miałam być kimś w rodzaju modelki. Pozowałam do zdjęć z coraz większym entuzjazmem. Jakiś czas potem chodziłyśmy po mieście robiąc głupie fotki. Śmiałyśmy się przy tym do łez. Dawno się tak nie bawiłam. W końcu zgłodniałam.Wstąpiłyśmy do najbliższej kawiarni i kupiłyśmy pyszne gofry. Rozmawiałyśmy przy tym o wszystkim. Byłam naprawdę szczęśliwa.
- Idę zamówić shake'a, chcesz też? - spytałam.
- Nie dzięki - odparła z uśmiechem Laurel. Zauważyłam, że nie tknęła nawet swojego gofra. Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Ty naprawdę tego nie tknęłaś czy mi się tylko wydaje? - spytałam ze śmiechem.
- Nie jestem głodna - oznajmiła Laurel puszczając mi oko.
- Ach.. rozumiem. Jesteś na diecie - stwierdziłam i oddaliłam się by zamówić napój. Była mała kolejka więc musiałam trochę postać. Zauważyłam jak do kawiarni weszła grupa dziewczyn. Jedna szczególnie przykuła moją uwagę. Była bardzo ładną brunetkę. Przez chwilę pozazdrościłam jej urody.
- Co podać? - spytała niższa kobieta.
- Yyy.... shake'a czekoladowego - bąknęłam.
- To będzie  4.80 zł - zapłaciłam po czym ruszyłam w kierunku Laurel. Uśmiechnęłam się do niej i wymieniłyśmy się spojrzeniem. Nie zauważyłam kałuży na podłodze przede mną i niczego nieświadoma poślizgnęłam się. Próbując złapać równowagę wypuściłam z ręki shake'a. Niestety upadłam twardo na podłogę. Przy okazji zostałam oblana własnym shake'iem. Usłyszałam śmiechy. Właśnie dotarło do mnie, że byłam główną atrakcją kawiarni.  Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja świeciłam tylko oczami. Laurel pomogła mi wstać. Wychodząc do toalety zauważyłam jak brunetka wpatruje się we mnie z ciekawością. Pierwsze wrażenie mam z głowy. Chciałam tupać ze złości.
- Masz szczęście, że wzięłam ze sobą kosmetyczkę - powiedziała Laurel.
- Co za upokorzenie! - powiedziałam zażenowana.
- Oj tam. Zobaczysz, jutro już nikt tego nie będzie pamiętał - skwitowała odkręcając kran.
Podeszłam do niej i zaczęłam czyścić swoje ubrania. Laurel widząc moją minę wybuchła śmiechem. Zawtórowałam jej. Zahaczyłam sama nie wiem o co i przecięłam sobie palec. Próbowałam przerwać strumień krwi. Tłumiłam śmiech. Byłam trochę zdziwiona, że krew leci nadal. Spojrzałam na Laurel.
- Masz może.... - stanęłam jak wryta. Patrzyła na mnie jak na zwierzynę łowną.  Przeraziłam się. - Laurel? Wszystko w porządku? - lustrowała mnie wzrokiem. Zrobiłam krok do tyłu. To był błąd. Laurel przytwierdziła mnie do ściany. Teraz zaczęłam się naprawdę bać. Przyciągnęła moją rękę do ust. Widziałam wysuwające się kły. Wtedy blokada mojego umysłu ustąpiła. Przypomniałam sobie kim na prawdę jest. Wyciągnęłam drugą rękę. Pod wpływem mojej mocy Laurel wpadła na ścianę. Wtedy doszło do niej co zrobiła. Spojrzała mnie przerażona.
- Olivia ja....- nie chciałam tego słuchać. Wyszłam z łazienki trzaskając drzwiami.
-------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że długo nie dodawałam rozdziału. Nie miałam czasu. Mam nadzieję, że się podoba ;))

5 komentarzy:

  1. Ojejku,bardzo ale to bardzo mi się podoba! :)
    Zapraszam
    http://harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.nl/?m=1#

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej
    Zapraszam po króciutkiej przerwie do siebie :)
    http://na-przekor-innym.blogspot.com/2014/03/rozdzia-29.html?showComment=1396044390492

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie, ciekawie, pisz więcej! :)
    Zapraszam do siebie
    http://kochajac-potwora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział ;)
    harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podobają twoje rozdziały. Czekam z niecierpliwością na kolejne. Mam nadzieję, że szybko się pojawi. Znalazłam trochę błędów, ale myślę, że to z pośpiechu.
    Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś rozdział zostaw po sobie ślad. Jeśli piszesz własnego bloga to wiesz jakie to ważne.
Komentarz= Motywacja