[10] Łzy utraconej.
Od całego zdarzenia minęło kilka godzin. Zawiozłyśmy mamę do szpitala. Była nieprzytomna.
Siedziałyśmy w gabinecie i czekałyśmy na to co powie nam lekarz. Bardzo się denerwowałam.
- Co z nią?- spytała w końcu babcia.
- Pani córka zapadła w śpiączkę. Przykro mi. Będziemy robić co w naszej mocy. - powiedział. Spojrzałam na babcię. Nie wydawała się tym faktem wstrząśnięta. Wręcz przeciwnie, prawie się uśmiechnęła.
- Dziękujemy panie doktorze. Jestem pewna, że się obudzi. Proszę informować nas na bieżąco- powiedziała wstając i skinęła na mnie głową. - Do widzenia - zarówno lekarz jak i ja byliśmy zszokowani zachowaniem babci. Co w nią wstąpiło?
Patrzyłam przez szpitalne okno. Widok był na park. Zwróciłam uwagę na jeziorko. Było piękne. Jego tafla delikatnie falowała przez mały wietrzyk, który niesie zapach kwiatów i traw. Kolor ma jak błękitne anielskie niebo. Wokół panował spokój. Jeziorko otaczały liczne drzewa. Ich gałęzie nieustannie się chwiały, liście okręcały się zwijały i rozwijały. Wzięłam głęboki wdech i poczułam woń kwiatów. Zatraciłam się w pięknym wiosennym dniu. Słońce dzisiaj grzało. Patrzyłam na to z utęsknieniem. Nie wiem ile spędziłam w lochach, ale mam wrażenie jakbym nie widziała słońca od lat. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. Pomału choć nie chętnie, wracałam do rzeczywistości. Poczułam czyjś wzrok na sobie.
- Piękny mamy dziś dzień, prawda? - przy łóżku mamy stała babcia.
- Piękny - przyznałam. - Dlaczego się tak zachowałaś? Znaczy...dlaczego nie przejęłaś się tym co lekarz powiedział? - spytałam odwracając się do niej. Uśmiechała się. Zaczęło mnie to irytować.
- Domyśl się - powiedziała tajemniczo. Nie przestawała się uśmiechać. Nic z tego nie rozumiałam. W końcu mnie olśniło. Przecież babcia jest czarownicą! Jak mogłam o tym zapomnieć?! Babcia chyba zauważyła moje olśnienie i cicho się zaśmiała. - Leć do drzwi i nie wpuszczaj nikogo do środka.
- Jak mam to zrobić? Przecież wezwą ochronę - zdziwiłam się.
- Użyj zaklęcia Confundus - powiedziała to takim tonem jakby to było oczywiste. Poczułam się trochę urażona, ale posłusznie stanęłam przy drzwiach i bacznie obserwowałam ludzi na korytarzu. Starałam się nie patrzeć na to co robi babcia mimo, że mnie to bardzo ciekawiło. Zauważyłam jakiegoś mężczyznę zbliżającego się w stronę naszego oddziału. Zaczęłam panikować. Nagle przypomniałam sobie o zaklęciu, które mi babcia zaproponowała. - Confundus! - szepnęłam. - Nie wolno teraz wchodzić do sali. Najmocniej przepraszam - powiedziałam to takim przesłodzonym tonem na jaki było mnie stać. Odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam jak mężczyzna udaje się spowrotem do poczekalni.
- Gotowe - usłyszałam za sobą. Prawie biegiem ruszyłam w stronę mamy. Nie wiem czego się spodziewałam. Może tego, że mama się od razu obudzi i mocno mnie przytuli? W każdym razie pozostała dalej nieruchoma. Spojrzałam wyczekująco na babcię. Wyczuła moją dezorientację i wyjaśniła - Margaret potrzebuje czasu na zregenerowanie sił. Pośpi jeszcze trochę. Myślę, że jutro powinna się obudzić. Wiele przeszła. Wracajmy do domu.
Zjadłam późny obiad, właściwie kolację i poszłam do swojego pokoju. Babcia poinformowała tatę o całym zdarzeniu. Wyciągnęłam z szafy świeżą bieliznę i piżamę. Miałam zamiar się wykąpać. Nalałam wody do wanny i wlałam ulubione olejki. W łazience unosił się zapach owoców tropikalnych. Wyciągnęła telefon z kieszeni i położyłam na umywalce. Następnie rozebrałam się i weszłam do wanny. Relaksowałam się kilka minut po czym zadzwonił telefon. Nie chciałam odbierać. Zamknęłam oczy i odprężyłam się. Znów zadzwonił telefon. Byłam trochę poddenerwowana, ale ostatecznie postanowiłam to zignorować. Dzwonił tak jeszcze kilka razy, ale zagłuszałam to nucąc ulubione piosenki.W końcu osoba, która się do mnie dobijała dała sobie spokój. Zadowolona przestałam śpiewać i wróciłam do błogiego stanu ukojenia. Wtem usłyszałam wiadomość. Ktoś nagrał się na poczcie. Przewróciłam oczami.
- Olivia? Olivia! Musisz mi pomóc! Błagam pośpiesz się! - usłyszałam głos Amy w słuchawce. Wyskoczyłam z wanny i poślizgnęłam się lądując na ziemi. Uderzyłam ręką o szafkę i przeszył mnie koszmarny ból. Owinęłam się ręcznikiem i drugą ręką sięgnęłam po telefon. Wystukałam numer Amelii. Oby nie było za późno. Oby nie było za późno. Modliłam się. Po 4 sygnale odezwała się Amelia.
- Boże, co się stało? Gdzie jesteś? - dopytywałam.
- N-n-nie wiem. On mnie porwał. Jestem w...- połączenie się urwało. Byłam przestraszona. Po chwili zadzwonił telefon. Ze strachu nie umiałam odebrać. W końcu mi się udało.
- Jesteśmy na Mystic Falls street. W starej bibliotece - serce mi zamarło. To nie był głos mojej przyjaciółki.
- Ostatnio udało ci się uciec, lecz ja tak łatwo nie odpuszczam. Jeśli chcesz ratować przyjaciółkę bądź tu za 25 minut. Sama. - rozmówca się rozłączył. Byłam w szoku. Kim był ten facet? Draniem, który prawie doprowadził do śmierci mamy. W pośpiechu zaczęłam się ubierać. Suszyłam włosy zerkając nerwowo na zegarek. Mam 10 minut. Wyszłam przez okno żeby nie martwić taty i ruszyłam biegiem w stronę biblioteki. Na miejsce dotarłam 5 minut przed czasem. Ciężko dysząc weszłam do środka. Drzwi były otwarte. Stawiałam ostrożne kroki, gotowa w każdej chwili rzucić zaklęcie i się bronić. Było strasznie ciemno. Wyciągnęłam z butów różdżkę. - Lumos! - szepnęłam. Natychmiast zapaliło się światełko na końcu różdżki i oświetliło pomieszczenie. Nigdy tu nie byłam. Bibliotekę zamknięto dawno temu. Posuwałam się dalej słysząc nierówne bicie swojego serca. Doszłam do sali, która musiała być głównym pomieszczeniem w budynku. Było w niej pełno pułek z książkami. Były stare i poniszczone. Wszędzie było pełno kurzu i pajęczyn. Wzdrygnęłam się. Nagle dobiegł mnie krzyk dziewczyny. Tak bardzo mi znany. Ruszyłam pędem w tamtą stronę. Dobiegłam do piwnicy. Skąd w bibliotece piwnica? Świeciłam różdżką na wszystkie strony. Bałam się. Usłyszałam szelest za plecami. - Jestem już. Powiedz czego chcesz i wypuść ją - powiedziałam starając się powstrzymać drżenie głosu. W odpowiedzi usłyszałam donośny śmiech. Przeszły mnie dreszcze. Poczułam czyjś oddech na skórze. - Grzeczna dziewczynka. Wiedziałem, że przyjdziesz - przemówił do mnie. - Boisz się. Widzę to w twoich oczach - przesunęłam różdżkę w jego stronę. Oświetliłam mu twarz. To nie był ten sam gość, który katował moją mamę. Ten był o wiele młodszy. Miał wyostrzone rysy twarzy i czekoladowe oczy. Wpatrywałam się w niego przez chwilę. - Ojciec czeka na ciebie w głównym pomieszczeniu - a więc ten chłopak był jego synem. - Kłamiesz! Byłam tam. Nikogo nie było.
- To tylko iluzja. Zaprowadzę cię do prawdziwej - uśmiechnął się złośliwie. Podążałam za nim wciąż bacznie się rozglądając. Nie ufałam mu. Zatrzymał się tak gwałtownie, że wpadłam na niego.
- To tu.
- Eric jak miło! Czekaliśmy na was - stał w samym środku pomieszczenia. Przed nim klęczała Amy. Bez chwili wahania rzuciłam się w jej stronę. Zostałam uderzona w twarz i osunęłam się na ziemię. - Nie tak szybko. Najpierw zrobisz co ci karzę - uśmiechnął się szyderczo. - Eric'u sprawdź czy przyszła sama - zwrócił się do syna.
- Już to zrobiłem. Jest sama.
- Mów czego chcesz! - krzyknęłam.
- To proste. Widzisz... mojego syna ugryzł wilkołak i jak się pewnie domyślasz przeszła na niego klątwa wilkołactwa. Tylko czarownica może...
- Może zdjąć klątwę - dokończyłam za niego. - Dlatego jestem ci potrzebna.
Staliśmy przez chwilę patrząc sobie w oczy. Zupełnie nie wiedziałam jak mam to zrobić. Nagle moje rozmyślania przerwał głośny huk na górze. Wszyscy jak na komendę popatrzyli w sufit. Niespodziewanie w sali głównej pojawiła się Laurel. Byłam w szoku. Poruszała się z niezwykłą prędkością i mgnieniu oka była przy nas. Spojrzałam na mężczyznę. Zmierzył nienawistnym wzrokiem Laurel i przeniósł go na mnie.
- Miałaś być sama! - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Wyciągnął z płaszcza nóż i zbliżył się do Amy. - Nie! - krzyknęłam rzucając się na niego. Toczyliśmy walkę na śmierć i życie. Tylko jakie ja miałam szanse? Zwykła nastolatka przeciw silnemu mężczyźnie. Przywarł mnie do ziemi i uniósł rękę chcąc zadać śmiertelny cios, kiedy został ze mnie zepchnięty przez Laurel. Wstałam chwiejąc się na nogach. Zdążyłam zauważyć jak Eric się przemienia. Chciałam ostrzec jakoś Laurel, ale wszystko działo się zbyt szybko. Nim zdążyłam wydobyć z siebie dźwięk znalazł się przy nich. Wykorzystując sytuację skoczyłam w stronę Amy i odwiązałam jej ręce. Następnie zdjęłam jej worek z głowy i odwiązałam nogi. - Musimy stąd uciekać! - powiedziałam i wzięłam ją za rękę. - Laurel! Uciekamy!! - dziewczyna znalazła się sekundę później przy nas i pomagała mi prowadzić Amelie. Niestety dobiegli do nas szybko napastnicy i rzucili się w naszą stronę. Laurel walczyła z nimi zaciekle, ale prawda była taka, że nie miała szans mimo, że była od nich szybsza i silniejsza. Walczyła z Eric'em. Jego ojciec zniknął z pola widzenia. Szukałam go nerwowo wzrokiem. - Olivia! - usłyszałam cichy głos Amy. - Olivia uważaj! - odwróciłam się, by zobaczyć jak moja przyjaciółka zostaje ugodzona nożem w samo serce. Nie mogłam nic zrobić. - Nieee!! Nie umieraj! - klękłam przy niej. W jednej chwili świat mi się zawalił. - Nie opuszczaj mnie!!!
- Nie zmienisz losu. Kocham cię siostro - po jej policzku spłynęła łza. Patrzyła mi w oczy ze spokojem. - Ja też cię kocham - zdążyłam tylko powiedzieć. W jej oczach dostrzegłam pustkę. Odeszła. Moja najlepsza przyjaciółka, moja siostra, nie żyje. Ten drań ją zabił!! Krzyczałam. Krzyczałam ze złości, z rozpaczy, ze wszystkiego naraz. Podeszła do mnie Laurel i mocno przytuliła. - Już dobrze. Będzie dobrze. Cii - płakałam jak dziecko. Czułam się całkowicie bezbronna. Po chwili pojawiła się policja. Zabrali nas na zewnątrz. Nie przestawałam płakać. Wezwali karetkę. Kwadrans później była już pod biblioteką. Patrzyłam pustym wzrokiem jak zabierają Amelie. Moją Amelię. Położyli ją na noszach. Właśnie wtedy podbiegłam do niej i zaczęłam płakać. Pozwolili mi chwilę patrzeć na nią. Chwilę potem zakryli jej ciało i wsadzili do karetki. - Niee!! - krzyczałam. - Niee!!
-----------------------------------------------------------------------------------
Jej już 10 rozdział ;)) Mam nadzieję, że się podoba.
Wszystkiego najlepszego dziewczyny!
Hej :) Chciałaś aby informowała Cię o nowych rozdziałach więc,
OdpowiedzUsuńZapraszam :
http://na-przekor-innym.blogspot.com/2014/03/rozdzia-28.html
Miłego wieczoru :)
Buziaczki :*