Biegłam przez las. Był przerażający. Uciekałam, ale przed czym? Bałam się. W tle słychać było pojedyńcze wycia wilków. Przyśpieszyłam. Wszystko ucichło. Słyszałam tylko nierówne bicie swojego serca. Nie czułam już nóg. Zwolniłam. Ostrożnie zaczęłam się rozglądać. Gdzie ja jestem? Dlaczego do cholery jest tak cicho?! Szłam dalej. Czułam na sobie czyjś wzrok.
Tylko ci się wydaje...Mówiłam sobie w duchu. Przede mną rozciągał się pas dzikich pnączy. Zaczęłam się przez nie przedzierać. Usłyszałam wycie wilka gdzieś niedaleko. Zaraz po nim nastąpiło kolejne, ale z innej strony. Zamarłam. Zaczęłam biec. Potknęłam się, ale szybko się podniosłam. Nagle poczułam czyjś oddech na mojej szyi. Odwróciłam się gwałtownie i krzyknęłam. Widziałam tylko piękne, zielone oczy i czarne włosy. Krzyczałam, krzyczałam ile sił w płucach. Obudziłam się. Na łóżku siedziała mama.
- Już dobrze, już dobrze kochanie. To tylko sen, tylko sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli przeczytałeś/aś rozdział zostaw po sobie ślad. Jeśli piszesz własnego bloga to wiesz jakie to ważne.
Komentarz= Motywacja