To musi być ona....ale jak?
Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z szuflady kamień księżycowy. Mój ulubiony. Zawsze, gdy go brałam czułam się pewniej. Zamknęłam oczy. Ujrzałam stary ogród.
*Ten stary ogród - tak przyjazny za dnia - nocą zmieniał się nie do poznania. Znikały gdzieś wszystkie kolorowe kwiaty, natomiast na pierwszy plan wysuwały się stare i pomarszczone drzewa. Wiatr nie gwizdał już wesoło wśród gałęzi, tylko zawodził ponuro jak upiór. Rosnące tu i ówdzie kępy chwastów, odważniej wychylały swoje głowy, zagłuszając wątłe trawy. Każde miejsce w ogrodzie, każda roślina i każda rzeźba wyglądały zupełnie inaczej.
Główna ścieżka, niegdyś wysypana suchym piachem lśniła w świetle księżyca. Na jej końcu znajdowała się stara, rozpadająca się fontanna. W nocy, z daleka wyglądała jak kształt olbrzymiego ciemnego zwierza, który przyczaił się upatrując zdobyczy. Z bliska sprawiała wrażenie siedliska najokropniejszych istot. W niskim otaczającym ją murku ziały czarne szczeliny. Ozdobne rzeźbienia wyglądały jak ostre i szpiczaste zęby. Czarne zacieki i plamy mchu przypominały przypominał krew. Ten ponury obraz dopełniały gęste, smętnie powiewające pajęczyny, które pająki na próżno starały się naprawić. Obok wyrastał mały zagajnik z młodych drzewek. Wyrósł on zupełnie sam, z nasion, które leżały w ziemi od lat. Rosły w nim głównie małe kasztanowce. Były one chyba najbardziej ruchliwymi roślinami w ogrodzie. Ich gałęzie nieustannie się chwiały, liście okręcały się zwijały i rozwijały, nie zawsze zgodnie z ruchem wiatru. Czasem nawet wiatr ucichł a zagajnik wciąż się poruszał. Stare drzewa patrzyły na to ze zdziwieniem. Ich czarne powykręcane gałęzie nigdy się nie poruszały, czasem tylko drgał jakiś mały listek. Drzewa te były olbrzymie. Wyglądały jak najprawdziwsi entowie, którzy weszli do ogrodu prosto ze Śródziemna. Czasem miało się wrażenie, ze wśród gałęzi dostrzega się błyszczące oczy, a ciemne listowie to tak naprawdę włosy lub broda. Żadne zwierzęta nie odważyły się na nie wchodzić, jednak w rozłożystych krzewach, których pełno było w ogrodzie odbywało się prawdziwe nocne życie. Zawsze słychać w nich było ciche szelesty, piski, trzaski i mlaskania. Zwierzątka były jednak niewidoczne i tak naprawdę nie wiadomo było, kto wydaje te wszystkie odgłosy. Wśród największego skupiska krzewów, nieopodal kasztanowego zagajnika stała najstarsza rzeźba w ogrodzie. Przedstawiała ona wysokiego mężczyznę. Inne rzeźby w ogrodzie były pokryte ptasimi odchodami, jednak ta pozostała nietknięta. Tylko nieubłagany czas nie potraktował jej z należytym szacunkiem. Była obtłuczona jeszcze bardziej niż fontanna. Postaci brakowało prawej ręki i całego ucha. Mchy zarosły już prawie cały postument, jednak nadal można było przeczytać stare, rzeźbione litery: ? hr. Vlad Dracula Palownik ? założyciel ogrodu?.
Nocą, ogród godny był swojego załóżyciela. Nieprzystępny i nieprzyjazny nie życzył sobie żadnych gości. Stare drzewa były dobrymi strażnikami. Tworzyły wokół ogrodu zaporę nie do przebycia. Wyciągały przed siebie ostre gałęzie, jakby w geście ostrzeżenia. Ogród w nocy nie chciał nikogo wpuszczać. Po to, aby w dzień znów stać się przyjaznym zakątkiem, jakby fragmentem starej puszczy.*
Wypuściłam kamień z ręki. Potoczył się po biurku i spadł na miękki dywan. Podniosłam go. Ponownie zamknęłam oczy.
Przede mną leżała kobieta. Była martwa. Zrobiłam krok do tyłu. Nad nią pochylała się tajemnicza dziewczyna. Ubrana była w piękną suknię jaką zwykły nosić damy w średniowieczu. Okryta była w czarną pelerynę zakrywającą głowę. Podeszłam bliżej. Wtedy dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Zmroził mnie ten widok. Jej twarz była cała w krwi. Sądząc po lśniących kłach nie była to jej krew. Patrzyła na mnie zielonymi oczami. Wcale się nie bałam. Poczułam tylko gniew. Nie miałam wątpliwości kim, a raczej czym była. Najbardziej jednak przeraziło mnie to.....że piękną istotą, którą widziałam przed sobą była Lauren.
Odłożyłam kamień. Powinnam się już położyć.
***
- Olivia ! Śniadanie.
Zzz....
- Olivia !
Zzz....
- One Direction w telewizji !
Wyskoczyłam z łóżka i pognałam do salonu.
" Story of my life i take her home...."
- Skarbie .....
- Cicho !
- Olivio !
- Nie teraz mamo !
- Ah .....ten twój zespół. - westchnęła i poszła do kuchni.
Kiedy piosenka się skończyła poszłam do kuchni.
- No nareszcie jesteś ! Siadaj, zrobiłam ci naleśniki.
- Mmm...dzięki.
Zabrałam się do jedzenia. Jak ja uwielbiam naleśniki.
- Wychodzisz gdzieś dzisiaj?
- Nie wiem. Amelia jeszcze nie dzwoniła
Dokończyłam jedzenie i wstałam od stołu. Dostałam właśnie esemesa.
" Masz dzisiaj czas ? " "Mam" - odpisałam. " To 20 po 13 koło starej biblioteki."
20 po 13 ? Popatrzyłam na zegar wiszący w kuchni. Mam jeszcze ponad godzinę. Poszłam na górę i wzięłam prysznic. Od razu lepiej. Zrobiłam lekki make- up i wypsikałam się ulubionymi perfumami. Spojrzałam w lustro. Nie wyglądam tak źle... Zbiegłam na dół.
- Mamo...widziałaś może moje spodnie ? No wiesz...te czerwone...nie mogę ich znaleźć...?
- Tak kochanie. Są w praniu.
Cholera ! Trudno ubiorę inne.
- Chyba się nigdzie nie wybierasz, prawda ?
- A czemu ? - spytałam zdezorientowana.
- Bo jedziemy do dziadków. - do rozmowy wtrącił się tata.
- Akurat dzisiaj?
- Tak dzisaj. A twoim obowiązkiem jest tam być z nami.
- Ale...ja już umówiłam się z Amy.
- To musisz odwołać spotkanie. Przykro mi. Z Amelią widzisz się codziennie.
Powlekłam się na górę w celu znalezienia telefonu. Jest zguba ! " Sorry dzisiaj nie mogę. Jadę do dziadków. xoxo ". Wysłałam esemesa.
- Gotowa ?
- Gotowa.
- No to jedziemy.
***
Weszliśmy do środka. Poczułam zapach lawendy. Babcia zawsze ozdabiała nią cały dom.
- Opowiadajcie zaraz co tam u was słychać ?
- Nic w sumie. Wszystko po staremu. - powiedział tata.
Usiadłam wygodnie w fotelu.
- A gdzie dziadek ? - spytałam.
- W garażu. Właśnie szykuje się na ryby.
- O na ryby się wybiera ?! Pójdę z nim. - powiedział z entuzjazmem tata. - Chodź Jake.
- Nie....tylko nie na ryby. To nudne ! - tata zmroził go spojrzeniem. - Chociaż...czemu nie?
Niedługo potem przyszedł dziadek i zabrał męską część rodziny nad jezioro. Ahh....nareszcie pozbyłam się Jake'a. Rozkoszowałam się tą chwilą.
- Pójdę przygotować obiad. - powiedziała.
Jak widać nie dane mi było rozkoszować się tą chwilą, bo mama powiedziała :
- Siedź mamo ! Ja się wszystkim zajmę. - i wyszła.
- Więc....jak ci idzie w szkole ?
Standardowe pytanie dorosłych, kiedy próbują nawiązać kontakt.
- Dobrze. Tylko ostatnio nie mogę się skupić. - nie wiem czemu to powiedziałam. Po prostu poczułam, że mogę jej wszystko powiedzieć. - Źle ostatnio sypiam - kontynuowałam.
Babcia podeszła do kominka. I zdjęła coś z pułki.
- Masz. To powinno pomóc. Jeśli koszmary się nasilą to przyjdź do mnie. Dam ci więcej.
Wręczyła mi pare gałązek lawendy.
- Co mam z tym zrobić ? - spytałam głupio.
- Połóż je w swoim pokoju. Gdziekolwiek chcesz. Jedną powieś nad łóżkiem.
- Skąd te koszmary ?
Babcia wzięła głęboki wdech - Pamiętasz jak ci opowiadałam o naszych przodkach ?
***
Leżałam z oczami wbitymi w sufit. Odtwarzałam w głowie dzisiejszy dzień. Właściwie to co mi babcia powiedziała. Przecież to niedorzeczne. Sądziłam, że to tylko jakaś bajka, zmyślone opowiadanie. Nadal tak sądzę. Ale myśl o tym nie daje mi spokoju.
Do pokoju wszedł tata.
- Mam coś dla ciebie. - wręczył mi jakąś starą książkę.
- Co to jest ?
- Babcia kazała ci to przekazać zaraz po tym jak zaczełaś ją unikać.
- Ja wcale nie....
- Muszę już iść. Dobranoc.
Delikatnie otworzyłam książkę. Miała chyba ze sto lat. Były w niej jakieś wiersze i pojedyncze obrazki. No pięknie ! Babcia dała mi jakąś książkę z bajkami. Zdenerwowana zamknęłam książkę i rzuciłam ją na biurko. Wtedy wyleciał z niej list. Zaadresowany był do mnie. Popatrzyłam pytająco na książkę, jak gdyby miała mi coś powiedzieć. Podniosłam list i usiadłam na łóżku.
" Droga Olivio,
A wiesz, że jak byłam mała to marzyłam o takim małym skrzacie, co ma pokój w moim uchu i podpowiada mi co powinnam zrobić? Który wybór byłby lepszy? Czasem zamiast skrzata wyobrażałam sobie Calineczkę, którą chowam sobie do kieszeni. Dziś już to mam. Choć to nienamacalna Intuicja, a nie żaden skrzat, z całą pewnością jest we mnie i rozsądnie mi doradza. Jestem czarownicą. I ty również drogie dziecko. Na początku nie jest łatwo. Z czasem jednak jest coraz lepiej. Przekazuję ci tą książkę z myślą, że mądrze ją wykorzystasz. Gdybyś tylko potrzebowała pomocy to wiesz gdzie się udać. Sądzę jednak, że dasz sobie radę.
W kopercie znajdziesz srebrny łańcuszek. Będzie ci przypominał o tym kim jesteś." Zawsze kochająca Babcia
Jestem w kropce. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Głowa mnie boli od tego wszystkiego. Schowałam list do szuflady. Spojrzałam na książkę. Może jednak jest w tym ziarenko prawdy. Wzięłam do ręki łańcuszek. Zawieszka była kształtu pół księżyca. Pobobał mi się. Zawiesiłam sobie go na szyi i położyłam się spać.
To był długi dzień ....
------------------------------------------------------------------------------------------------
*Opis z jakiejś strony internetowej
Co o tym myślicie ?Liczę na miłe komentarze. xoxo
Co o tym myślicie ?Liczę na miłe komentarze. xoxo
Bardzo fajne ;3
OdpowiedzUsuńSUPER !! ♥
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ! Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuń