niedziela, 20 kwietnia 2014

[12] Blask nocy.
   
    Siedziałam skulona w pokoju i rozmyślałam. Nie mogłam pojąć dlaczego Laurel chciała mnie skrzywdzić. Próbowałam sobie wmówić, że to nie jej wina...że da się to jakoś logicznie wytłumaczyć. Nie chciałam żeby to wszystko się tak potoczyło. Musiałam jakoś odreagować. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Nie miałam konkretnego celu. Szłam przed siebie, tam gdzie mnie nogi poniosły. Mimo późnej już godziny było jeszcze ciepło. Zaczęłam się czuć swobodniej. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim.
- Siemka - przede mną stał Matt.
- Hej - odpowiedziałam zmieszana.
- Śpieszysz się gdzieś?
- Nie. Chciałam się po prostu przejść. Jak chcesz możesz mi towarzyszyć - wymknęło mi się zanim zdążyłam ugryźć się w język. Jestem pewna, że odmówi. A jednak, los bywa zmienny.
- Pewnie - posłał mi słodki uśmiech. - Prowadź.
- Wiesz.. nie wiem za bardzo gdzie moglibyśmy pójść - przyznałam.
- Spokojnie, znam ciekawe miejsce. Moglibyśmy właśnie tam pójść. Znaczy...jeśli nie masz nic przeciwko - zaproponował.
- Jasne, chodźmy - uśmiechnęłam się delikatnie. Po chwili doszliśmy chyba na miejsce. - -To tutaj?
- Nie, dalej musisz zamknąć oczy - powiedział tajemniczo. Zaśmiałam się.
- Chyba, że mi nie ufasz...
- Ufam  - dodałam szybko.
- Zamknij oczy - powtórzył.
- Ach tak, racja. Zapomniałam - zarumieniłam się. - Prowadź.
                                                                       ***
- Możesz otworzyć oczy - rozejrzałam się. Byliśmy po środku lasu. Na polanie. Drzewa obrastały ją dookoła, a pyłki z kwiatów porastających niewielki fragment gruntu latały na delikatnym wietrze co nadawało miejscu uroku. Na polanie znajdowało się również jezioro. Woda była nieskazitelnie czysta. Aż chciało się w niej zanużyć. Zewsząd można było usłyszeć śpiew ptaków, które latały radośnie nad drzewami. To wszystko było takie...magiczne. Uśmiechnęłam się. Na chwilę zapomniałam o wszystkich problemach. Oddałam się delikatnemu wietrzykowi, który pieścił moje włosy. Byłam szczęśliwa.
Usłyszałam cichy śmiech.
- Podoba ci się tu - stwierdził Matt.
- Tak. Tutaj jest pięknie - powiedziałam patrząc mu  w oczy. Nie odwrócił wzroku.
 Posłał mi uśmiech na co odpowiedziałam mu kuksańcem w bok. Zaczął się śmiać i gonił mnie po całej polanie. Biegaliśmy jak dzieci śmiejąc się i zaczepiając się na przemian.
- Myślę, że to początek wielkiej przyjaźni.

                                                                ***
        Następnego dnia cała szkoła huczała o tym, że ja i Matt się przyjaźnimy. Nie mogłam się odpędzić od wścibskich spojrzeń rzucanych w moją stronę. Oczywiście jak w każdej szkole byli tacy, którzy akceptowali tę przyjaźń i tacy, którzy chcieli ją za wszelką cenę unicestwić. Stałam się bardziej zauważalna i ludzie, których prawie nie znałam witali mnie na korytarzu jakbym znała ich od dawna i należała do ich paczki. Przechadzałam się po korytarzu, kiedy zauważyłam znaną mi twarz biegnącą w moją stronę.
- Olivia!
- Kathy, cieszę się, że Cię widzę. Tak dawno z tobą nie rozmawiałam - powiedziałam przytulając przyjaciółkę. Poznałyśmy się na wakacjach. Byłam wtedy z Amy na obozie tanecznym. We trójkę stawiałyśmy  czoło nowemu miejscu. Byłyśmy nierozłączne. Kathy jest zwariowaną osobą. Ma głowę pełną najdziwniejszych pomysłów i ogromne poczucie humoru. Nie widziałam jeszcze żeby się nie uśmiechała. Kocha taniec. Jest w tym naprawdę świetna. Jeśli jej coś nie pasuje mówi o tym otwarcie, bez owijania w bawełnę. Jest szczera aż za bardzo i przez to miała trochę kłopotów z koleżankami z grupy. Jest  energiczna i potrafi komuś nagadać. Mieć taką przyjaciółkę to skarb. Dawno się nie widziałyśmy, gdyż jej rodzice musieli się wyprowadzić do Hiszpanii. Bardzo przeżyłyśmy to rozstanie. Mam nadzieję, że wszystko nadrobimy.
- Opowiadaj co tam u ciebie? - spytała z entuzjazmem.
- Po staremu. Lepiej mów co  u ciebie?
- Po staremu - powtórzyła  i pokazała mi język.
Rozmawiałyśmy całą przerwę. Opowiedziałam jej o śmierci Amy. Płakałyśmy trzymając się za ręce. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Nie bardzo uśmiechało nam się wracać na zajęcia. Na szczęście ostatnie 2 lekcje były odwołane z powodu konferencji. Poszłyśmy więc na miasto. Zadzwoniłam po Matt'a. Zjawił się szybciej niż zapowiadał. Na początku  byli trochę onieśmieleni, ale po kilkunastu minutach zaczęliśmy się wygłupiać. Matt wpadł na pomysł żeby pójść do kina na jakiś horror, ale stwierdziłyśmy, że wolimy iść na "  Akademię wampirów"  . Poczułam skurcz w żołądku, gdyż na myśl przyszła mi Laurel. Szybko o tym jednak zapomniałam bo Kathy i Matt zaczęli się kłócić, która z aktorek jest ładniejsza. Przerwałam ten spór i kupiłam duży popcorn. Film był bardzo fajny. Niestety nie dane mi było obejrzeć go do końca, gdyż Kathy zaczęła rzucać we mnie popcornem. Uśmiechnęłam się i oddałam jej. Po chwili byłyśmy łącznie z Matt'em całe w popcornie. Śmialiśmy się przy tym na całego, zupełnie zapominając o tym, że są tu też inni ludzie. Wściekły facet, który wpuścił nas do środka zawołał ochroniarza i nas wyrzucili z sali kinowej.
Poszliśmy więc na plac zabaw i wygłupialiśmy się tam kilka godzin. Niesamowite jak może czas szybko upływać. Niedługo potem zrobiło się ciemno i musieliśmy już wracać do domu.
                                                         ***
           Spacerowałam w lesie w świetle księżyca. Tknięta złym przeczuciem podążałam za szumem wody. Dotarłam do jakiegoś wodospadu. Był piękny. Przez chwilę stałam zadumana. Usłyszałam ciche skomlenie. Spojrzałam w stronę, z której dobiegał owy dźwięk. Przy  brzegu leżała Kaminari. Była cała we krwi.
- Pomóż mi! - te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Obudziłam się.
                                                         ***
- Babciu to nie był zwykły sen. To wszystko było realne. Jak wizja - Zaalarmowana tym snem zadzwoniłam do babci. Pamiętam jak mi mówiła, że więź czarownicy z jej opiekunem jest silna i mogą się komunikować we śnie. Mam właśnie przeczucie, że właśnie tak się stało.
- Co mam robić? Nie wiem gdzie to miejsce może być.
- Posłuchaj mnie uważnie. Pomogę ci ją znaleźć. Musisz się skupić na Kaminari. Na tym gdzie jest. Wyjdź z domu i podążaj za liśćmi - powiedziała rozłączając się.
"   Podążaj za liśćmi"   to ma być żart?? Nic z tego nie rozumiem. Nie pozostaje mi jednak nic innego jak przystosować się do wskazówek babci. Wyszłam na dwór. Uderzył mnie silny powiew wiatru. Muszę odnaleźć Kaminari. Skupiłam się najbardziej jak umiałam. Myślałam tylko o wilczycy. Nagle wiatr zerwał się na tyle silnie, że zdezorientowana straciłam równowagę i upadłam na ziemię. Dudniło mi w głowie. Nie mogłam zebrać myśli. Ktoś pomógł mi wstać.
- W porządku? - usłyszałam zatroskany głos Matt'a. - Nie powinnaś wychodzić w taką pogodę. Jest paskudnie..
- Wiem Matt, ale muszę iść - próbowałam wyrwać się z jego silnych ramion, ale mi na to nie pozwolił.
- Dokąd? Przeczekaj tę burzę w domu.
- Nie mogę...Matt puść mnie..ja ..muszę jej pomóc. Ty nie rozumiesz- próbowałam wyjaśnić.
- Czego nie rozumiem? Nie puszczę cię samą w taką pogodę- powiedział stanowczo. Nie słuchałam go jednak, gdyż zauważyłam liście układające się strzałką w kierunku lasu.
- Wybacz - powiedziałam następując mu z całej siły na nogę. Kiedy zdezorientowany mnie puścił ruszyłam biegiem w stronę lasu.
- Zaczekaj! Olivia, idę z tobą! - usłyszałam za plecami. Nie miałam czasu żeby się z nim kłócić, więc pozwoliłam żeby za mną biegł. Po 10 minutach zatrzymałam się. Liście zniknęły, a Kaminari nadal nie było. - Nic z tego nie rozumiem. Gdzie ona jest?? - rozglądałam się rozpaczliwie próbując znaleźć jakąś wskazówkę.
- Gdzie kto jest? Olivia o co chodzi? - spytał Matt. Nie miałam czasu tłumaczyć mu wszystkiego. - Później ci wyjaśnię. Szukam...- nie dokończyłam, gdyż moim oczom ukazała się strzałka z liści. - Tędy- rzuciłam i po chwili zniknęłam za drzewami. Wbiegłam na polanę. Niestety nie mogłam nic rozpoznać. Było zbyt ciemno. Poza tym rozpętała się burza. Szukałam wzrokiem wilczycy. Po kilku minutach żmudnych poszukiwań ujrzałam białą plamę. Pobiegłam w tamtą stronę. Nieopodal jeziorka leżała Kaminari. Tak jak w mojej wizji była ranna. Uklękłam przy niej. Miała głęboką ranę na karku. Jakby coś potężnego ją ugryzło. Wstałam i udałam się w stronę jeziorka. Nabrałam wody w dłonie i wróciłam z powrotem do Kaminari. Ostrożnie obmyłam jej ranę i z liści zrobiłam okład. Otworzyła oczy. Widać w nich było ból. Cierpiała. - Kaminari, co się....- urwałam słysząc krzyk Matt'a.
- Olivia za tobą!! Odwróć się - nie czekając długo odwróciłam się. Zbyt późno by w porę się obronić. Skoczył na mnie wielki doberman wrzucając mnie do wody. Zachłysnęłam się. Próbowałam wypłynąć na powierzchnię. Kiedy tylko wynurzyłam się z wody poczułam jak zęby napastnika zaciskają się na mojej ręce. Zawyłam z bólu.
- Zostaw ją!! - usłyszałam krzyk Matt'a. Biegł w moją stronę z ogromnym kijem i rzucił się na psa. Toczyli walkę na lądzie podczas, gdy ja próbowałam wydostać się na brzeg. Już prawie mi się udało, kiedy dostałam w głowę czymś twardym. Woda mnie pochłonęła. Straciłam przytomność.

* Matt *

- No chodź ty bydlaku - krzyknąłem do psa. Jak na komendę pognał w moją stronę i pod wpływem mojego mocnego ciosu wleciał na skałę. Nie zdążyłem jednak nacieszyć się tym zwycięstwem, gdyż pies szybko się podniósł i skoczył na mnie pozbawiając mnie kija. Siłowałem się więc z nim rękoma. Walka była nie wyrównana, ale jakoś zdołałem zepchać z siebie dobermana. Napastnik wykonał kolejny skok jednak przeturlałem się na drugą stronę. Wyczułem dłonią coś twardego. Kamień. Bez chwili wahania rzuciłem nim w psa. Usłyszałem głośny skowyt. Wściekły doberman ruszył pędem w moją stronę i wbiegł na mnie z takim impetem, że uderzyłem o skałę. Skruszyła się i jej części wpadły z głośnym pluskiem do wody. Wykorzystując chwilę nieuwagi napastnika kopnąłem go z całej siły w szczękę. Pies zawył i osunął się na ziemię. Nie czekając długo podniosłem go i z wielkim trudem rzuciłem o ścianę, wykorzystując całą swoją siłę. Doberman raz jeszcze zaskomlił i ucichł. Otarłem spocone czoło wierzchem dłoni. Ostrożnie podniosłem się. Chwiałem się przy tym na wszystkie strony. W końcu udało mi się złapać równowagę. Uderzyła mnie straszna myśl, niczym fala tsunami.
- Olivia- szepnąłem. - Olivia!! - cisza. Zawołałem jeszcze raz. Na próżno. Rozejrzałem się rozpaczliwie szukając dziewczyny. Po chwili ujrzałem w wodzie pukiel włosów. Bez wahania wskoczyłem do wody. Była zimna, brr. Płynąłem ile sił w mięśniach. Zanurkowałem. Uderzyłem o coś głową. Olivia. Wyciągnąłem ją na brzeg modląc się by otworzyła oczy.
- Olivia! Słyszysz mnie?? - powiedziałem potrząsając nią. Przystąpiłem do reanimacji. Kiedy myślałem już, że nie żyje, poczułem jak bierze głęboki wdech. Oddaliłem głowę i patrzyłem z nadzieją na dziewczynę. Zaczęła kaszleć.
- Dzięki Bogu! Żyjesz!! - przytuliłem ją mocno do siebie. Ze szczęścia zacząłem się śmiać, a Olivia mi zawtórowała.  - Już po wszystkim.

* Olivia *

-Przez chwilę myślałam, że to koniec. Dziękuję....- szepnęłam.
- Nie ma sprawy. Zrobiłabyś to samo na moim miejscu - powiedział uśmiechając się do mnie. Przypomniałam sobie o czymś. - Gdzie jest Kaminari??
- Gdzie jest kto? - spytał Matt patrząc na mnie jak wielkimi oczami.
- No...wilczyca - wyjaśniłam. Zdałam sobie sprawę jak idiotycznie musiało to zabrzmieć. Nie dbałam jednak o to. - Muszę ją znaleźć i przenieść do babci.
Wstałam chwiejnie i szukałam wzrokiem opiekunki. Napotkałam pytające spojrzenie Matt'a.
- Myślisz pewnie, że zwariowałam, ale musisz mi pomóc - powiedziałam. Chyba zrozumiał bo podniósł się i zaczął szukać razem ze mną. Znalazłam ją w tym samym miejscu. Ani ja, ani Matt nie byliśmy w stanie jej podnieść, więc użyłam zaklęcia.
- MOBILICORPUS! - szepnęłam. Unikałam wzroku Matt'a. Nie miałam czasu na wyjaśnianie tego wszystkiego. - Idziemy.
                                                               ***
- Olivia, kochanie! Co się stało? - w drzwiach zastałam babcię. Chciałam jej odpowiedzieć, kiedy niespodziewanie zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.
        Obudziłam się leżąc na babcinej kanapie. Rękę ugryzioną przez dobermana miałam w misce z jakimś zimnym płynem. Wolałam na nią nie patrzeć. Bałam się tego co zobaczę.
- Jak się czujesz? - spytał Matt siadając koło mnie. Zrobiłam mu miejsce.
- Świetnie - skłamałam. Strasznie bolała mnie głowa, nie licząc jeszcze potwornego bólu w prawej ręce. Zdecydowanie nie czułam się dobrze. Podniosłam się na łokciach i usiadłam. Wydałam przy tym głośny jęk.
- Właśnie widzę jak wspaniale się czujesz - burknął Matt.
- Zaraz mi przejdzie. Zioła babci są naprawdę pomocne - wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego.
- Wypij to - powiedziała babcia podając mi kubek. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo chce mi się pić. Piłam łapczywie. Na szczęście była to zwykła miętowa herbata z dodatkiem jakiegoś lekarstwa.
- Twoja babcia mi wszystko wyjaśniła - powiedział cicho Matt. Zakrztusiłam się herbatą. Co proszę?? Moja babcia mu wszystko wyjaśniła?
- Matt ja...
- Nie musisz nic mówić - przyłożył mi palec do ust. - Rozumiem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że ten rozdział tak długo się nie pojawiał, ale nie miałam na niego pomysłu. Mam nadzieję, że się spodobał. Jeśli są jakieś błędy to proszę podać je w komentarzu. Bardzo mi to pomoże.

W zakładce "bohaterowie" jest zdjęcie nowej postaci ;))

3 komentarze:

  1. Cześć, właśnie skończyłam czytać Twojego bloga. Moje wnioski? Jest po prostu świetny. Od pierwszego rozdziału trzymałaś mnie w napięciu. Cały czas się coś dzieje, jakaś akcja, nie ma miejsca na nudę. Po za tym sam pomysł opowiadania jest naprawdę dobry i ciekawy. Mam słabość do fantastyki, więc nic dziwnego, że tak wciągnęły mnie losy Olivii. Zawsze uważałam, że fantasy nie jest łatwym gatunkiem, bo raz trzeba mieć ogromną wyobraźnię i dwa odpowiednio opisać to wszystko co stworzy się w głowie. Myślę, że w tym gatunku jest to trudniejsze niż np. w obyczajowym. Tak czy inaczej, Ty znakomicie sobie ze wszystkim radzisz. Po za tym czyta się łatwo i płynnie. Przyznaję, że doskonale wychodzą Ci wszelkie opisy, a właśnie na to najbardziej zwracam uwagę w książkach czy opowiadaniach. No to wiesz, jestem Twoją czytelniczką i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Nie pisze tego tylko po to żeby się zrewanżować ;)
    Życzę Ci tyyyyyle weny kochana! :*
    Ronnie

    PS
    Na moim blogu właśnie pojawił się rozdział, więc możesz zajrzeć w wolnej chwili :)
    catch-up-the-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miły komentarz. Również uwielbiam fantastykę. Postaram się napisać kolejny rozdział jak najszybciej.
      Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, gdyż pod moim rozdziałem znalazł się komentarz od jednej z moich ulubionych bloggerek. Z pewnością przeczytam twój nowy rozdział.
      Pozdrawiam ciepło ;*

      Usuń
  2. Super,
    Fajne,
    Geniaaalne!
    Wygląd też spoko ;) Ciekwa fabuła.
    http://harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś rozdział zostaw po sobie ślad. Jeśli piszesz własnego bloga to wiesz jakie to ważne.
Komentarz= Motywacja