czwartek, 12 lutego 2015

[17] Ziarno niezgody

   Wstałam wcześniej niż zamierzałam. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam dłużej leżeć. Po porannej toalecie cicho wymknęłam się z pokoju. Taki nawyk, który został mi z czasów dzieciństwa.
Stałam na korytarzu, nie bardzo wiedząc gdzie odbędą się pierwsze zajęcia. Na szczęście zjawiła się Lilith.
- Gotowa na nowe doznania? - spytała z uśmiechem.
- Jeszcze pytasz?
          Pierwszą lekcją okazała się historia magii. Szybko się przekonałam, że jest to okropnie nudny przedmiot. Historię magii mieliśmy z łowcami, dlatego też chwilę im się przyjrzałam. Przyznam, że myślałam, że będą ubrani w jakieś dziwne stroje, podobnie zresztą jak myślałam o czarodziejach. Jednak w obu przypadkach nie miałam racji. Ubiorem niczym nie różnią się od zwykłej młodzieży w normalnej szkole. No może z wyjątkiem broni, którą nosili przy sobie.
 Nie mogłam się doczekać końca lekcji. Profesor Valis prowadził nudny wykład na temat buntu czarownic. Rozejrzałam się po klasie. Nie było chyba osoby, która by go słuchała. Wszyscy byli tak samo (a nawet bardziej) znudzeni co ja. Następnym przedmiotem ma być aquologia. Nie bardzo wiem na czym będziemy się skupiać na tej lekcji. Postanowiłam spytać kogoś na przerwie. O ile tutaj są jakieś przerwy.
         Aquologia (od łacińskiego słowa Aqua) okazała się być przedmiotem opartym na żywiole wody. Lekcja była prowadzona przez profesor Uisce. Była to starsza kobieta, z pozoru surowa, ale przekonałam się, że wcale taka nie jest. Profesor Uisce jest miłą osobą i mimo podeszłego wieku potrafi nas naprawdę zaciekawić swoim przedmiotem i wykazuje przy tym więcej energii i zapału niż można by się tego było po niej spodziewać. Może początki nie były jakieś wspaniałe, ale polubiłam ten przedmiot.
         Spędziłam w tej szkole już miesiąc, który szybko zleciał. Dowiedziałam się, że są jeszcze 3 przedmioty powiązane z żywiołami - Terrologia (od łacińskiego słowa Terra) - ziemia, Aerisologia (od łac. słowa Aeris) - powietrze i Ignislogia (od łac. słowa Ignis) - ogień. Poza zgłębianiem tajemnic żywiołów i historią magii jest jeszcze astrologia, lekcja pojedynku i alchemia. Tak wyglądała lista moich przedmiotów. Można by pomyśleć, że nie przemęczają nas w tej szkole, ale prawda jest zupełnie inna. Przedmiotów nie ma za dużo, ale za to są długie i męczące. Najmniej lubię alchemię. Może dlatego, że kojarzy mi się z matematyką i innymi przedmiotami ścisłymi.
Moim ulubionym przedmiotem okazały się lekcje pojedynku. Byłam trochę do tyłu ze wszystkim bo zaczęłam w połowie roku szkolnego, ale szybko to nadrobiłam i nauczyciele bardzo mnie chwalili. Oczywiście znalazły się osoby, które z całego serca życzyły mi źle i miałam z nimi trochę kłopotów. Na przykład raz, kiedy byłam w toalecie poprawić makijaż, ktoś wypuścił z klasy profesora Crudam'a sporych rozmiarów żabę, która wskoczyła na umywalkę i opluła jakimś kwasem moje ubranie, które niemal natychmiast  się rozpuściło i stałam pół naga patrząc w lustro z nieopisaną wściekłością. Po raz kolejny pomogła mi Lilith. Byłam jej naprawdę wdzięczna.
Poza pamiętną sytuacją z żabą było ich jeszcze kilka. Nie chcę jednak o nich wspominać.
         Od czasu pobytu w szkole nie widziałam się z Nathan'em ani też nie mogłam skontaktować się z rodziną. Chciałabym móc przytulić babcię, porozmawiać z rodzicami. z przyjaciółmi, odwiedzić grób Amelii, jednak te rzeczy wydają się niemożliwe. Zabroniono mi się kontaktować z kimkolwiek z zewnątrz. Bardzo nad tym ubolewam. Czułam się trochę samotnie, mimo że spędzałam z Lilith każdy wolny czas. Ostatnio jednak zaczęło się coś psuć. Ciągle wypytywała mnie o rzeczy, o których nie chciałam jej mówić. Wkurzało mnie, że cały czas rozmawiałyśmy o mnie. Chciała wiedzieć jak najwięcej. Zauważyłam też, że zadaje się z typami spod ciemnej gwiazdy. Nie dałam jednak tego po sobie poznać bo najwyraźniej to przede mną ukrywała. Nie mogę jednak powiedzieć, że jej nie lubię. Gdyby nie ona byłabym nieraz upokorzona przed całą szkołą i nieprędko znalazłabym się w nowym otoczeniu.

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam z krzesła. Przede mną stała smukła brunetka z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć jestem Lori i będę twoją współlokatorką. Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że nie będę zaczynać sama. Trochę się boję, że nie dam sobie z tym wszystkich rady bo zaczynam w połowie semestru, ale jakoś to będzie. To ty jesteś Olivia, prawda? Znaczy Vivian, chociaż wiem, że i tak każdy mówi do ciebie Olivia...Jestem taka podekscytowana, że nie masz pojęcia. Wiem o tobie wszystko.. - wytrajkotała. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś może powiedzieć taką ilość słów na raz.
- Yy tak to ja, miło cię poznać - powiedziałam po chwili. Twarz dziewczyny ponownie się rozpromieniła.
- Wiedziałam! - wykrzyknęła. - Nosisz buty z rozmiarem 39, twoi rodzice nazywają się Margaret i Raphael Leander, urodziłaś się jesienią 13 września 1983 roku w Renesved o północy, twój ulubiony kolor to zielony, miałaś kiedyś chomika, którego nazwałaś Godzilla, posiadasz ogromną moc, twoim opiekunem jest biały wilk..... - zaczęła wyliczać na palcach.
- Przystopuj trochę - rzekłam. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- S-skąd to wszystko wiesz?
- Nie wiem, po prostu wiem - odpowiedziała zupełnie szczerze. - Śnisz mi się od dziecka. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego.
Teraz już nie tylko miałam otwarte usta, ale i oczy rozszerzone do granic możliwości. Ta dziewczyna zna całe moje życie.
- Nie chcę się wpraszać czy coś, ale stoimy... JA stoję na korytarzu i ...tak trochę mi głupio. Mogę wejść? - spytała niepewnie, ściskając w ręce ogromną walizkę. Oprzytomniałam.
- Jasne, wejdź.
Pomogłam  jej wtargać te wszystkie rzeczy do środka i opróżniłam kilka szafek żeby miała gdzie je pochować.
- Łowca czy czarodziej? - spytałam. Dziewczyna odłożyła ramkę ze zdjęciem na biurko i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- A jak myślisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zastanowiłam się chwilę...
- Czarodziejka? - podjęłam próbę.
- Nie - powiedziała. - Łowca.
- Poważnie?? - spytałam podekscytowana. - I potrafisz mówić tym dziwnym językiem?
- T...- przerwała, odwracając się twarzą do drzwi. Spojrzałam na nią zdziwiona. Chciałam spytać o co chodzi, ale przyłożyła palec do ust na znak, że mam być cicho. Kiwnęłam głową. Niemal bezszelestnie podeszła do drzwi  i szarpnęła za klamkę. Do pokoju z hukiem wleciała Lilith. Minę miała jakbyśmy przyłapały ją na gorącym uczynku. Poniekąd tak było.
- Aha! - krzyknęła Lori wskazując palcem Lilith. - Fajnie się podsłuchiwało?
- J-ja wcale nie podsłuchiwałam - rzekła po chwili szatynka.
- Jasne, sprawdzałaś czy nie mamy termitów w drzwiach - fuknęła Lori. Przyglądałam się im, nie wiedząc po czyjej stronie stanąć.
- Chciałam wejść, jak cywilizowany człowiek, ale szarpnęłaś tą klamką jak wariatka i znalazłam się na podłodze - warknęła Lilith. Wyglądały jakby zaraz miały sobie skoczyć do gardeł. Postanowiłam interweniować. Stanęłam pomiędzy nimi.
- Uspokójcie się - powiedziałam. Spiorunowały mnie wzrokiem.
- Nie moja wina, że ta fałszywa sucz podsłuchiwała naszą rozmowę - syknęła brunetka. Tymi słowami przelała czarę. Oczy Lilith pokryły się szkarłatem. Obie (ja i Lori) stałyśmy osłupiałe. Blondynka szybko zorientowała się o co chodzi. Mrugnęła kilka razy powiekami i jej oczy znów stały się niebieskie. Przez ułamek sekundy na jej twarzy pojawił się strach, który szybko został zastąpiony śmiechem.
- Pomyliłam soczewki - rzekła. - Chłopaki ze starszego roku zrobili mi głupi żart i wzięłam nie te co trzeba - zaczęła się tłumaczyć. Zarówno ja, jak i moja współlokatorka nie uwierzyłyśmy jej. Nie dałyśmy jednak tego po sobie poznać.
- Więc... co chciałaś? - spytałam, siląc się na uśmiech.
- Powiedzieć ci, że będziesz mieć nową lokatorkę, ale widzę, że dotarła tu wcześniej ode mnie - odpowiedziała, wzruszając ramionami. - Pójdę już.
                                                                        ***
     Wieczorem, kiedy moja współlokatorka położyła się spać, siedziałam na skraju łóżka i rozmyślałam. To co powiedziała po tym jak wyszła Lilith nie dawało mi spokoju.

- Coś z nią nie tak  
- Co masz na myśli?
- Widziałaś kolor jej oczu? Nie wierzę w tą historyjkę z soczewkami. Ona coś ukrywa. Czuję to.

 Postanowiłam zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie próbowałam. Nawiązałam kontakt telepatyczny z babcią.
________________________________________________________________

Witam wszystkich :) Pierwszą sprawą jest moja nieobecność przez tak długi czas. Strasznie przepraszam. Przyznam, że chciałam przerwać blogowanie, ale ostatecznie zdecydowałam, że tego nie zrobię. Pisałam ten rozdział szybko żeby móc go dodać i uważam, że jest troszkę nudny, za co również przepraszam. Postaram zrehabilitować się w kolejnych. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Drugą sprawą jest mój nowy blog. Na razie pojawił się prolog i pierwszy rozdział.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany to zapraszam do czytania :D

Dissendium